środa, 18 czerwca 2014

Smutek

To wielki ból, gdy ktoś bliski, ktoś komu ufasz, sprawia Ci przykrość. Smutne, gdy Cię nie rozumie i nie próbuje zrozumieć. Smutne, gdy nie podziela Twoich pasji, ale wiesz przecież, że każdy ma swoje życie i miejsce na swoje hobby...

Brak zrozumienia ze strony osoby bliskiej boli. Człowiek żyje, jak w matni. Niby robi wszystko, ale czyni to niczym robot. Oby się nie zatrzymać, nie patrzeć wokół siebie, nie stracić obranego kursu. Tylko brnąć naprzód.
Przykrość wyrządzana przez bliską osobę jest najcięższym z ciosów. Zaskakuje Cię, więc nie podejmujesz próby walki. Nie bronisz się. A wtedy czujesz jeszcze upokorzenie... Liżesz rany, ale one nie chcą się goić. Masz nadzieję, że nadejdzie czas, aż rany się zgoją. Masz taką nadzieję...

wtorek, 17 czerwca 2014

Wyjazd na wieś

Moje Skrzaty już wyzdrowiały. Bardzo długo trwało to chorowanie, który wymęczyło mnie i ich do granic możliwości. A totalne uzdrowienie stało się za sprawą... zmiany klimatu. Wzięliśmy z Mężem Skrzaty na wieś, nie tyle wieś, co na pojezierze :) Spędziliśmy ten czas w warunkach dość surowo-biwakowych, ale radość dzieciaków niesamowita. Dla Młodszego Skrzata był to pierwszy taki wyjazd. O ile polepszenie jego zdrowia nie nastąpiło w stu procentach, jednak znacznie się poprawiło. Starszy Skrzat wyzdrowiał całkowicie. Przeszły katary i nocne ataki kaszlu. Przeszedł nawet stres malujący się na małej buzi. Jego miejsce zajął spontaniczny uśmiech.

Słońce budzące nas o poranku. Tupot małych, bosych stópek po zroszonej trawie. Rowerowe przejażdżki. Kąpiele w jeziorze. Posiłki jedzone na świeżym powietrzu. Karmienie koników. Bieganie za kurami i kaczkami. Czego więcej człowiekowi potrzeba. Głowa odpoczywa, a ciało się relaksuje.

Tak jest przy dobrej pogodzie... nie będę pisała scenariusza przy pogodzie "Pod psem", żeby nie zepsuć nastroju ;)

Szczerość

Bywają takie chwile, gdy mimo ogółu spraw układających się pomyślnie, człowiek łapie doła. Tak się czuję teraz. Już od kilka dni próbuję usiąść, żeby coś skrobnąć. Ale mi tak dziwnie. Piszę bloga dla siebie, więc zakładam, że nikt go nie czyta. To wzbudza potrzebę pisania szczerze, bez ogródek, z pełnym wachlarzem emocji. Ale jednak... jeśli ktoś czyta, to czy chcę się aż tak uzewnętrzniać... chyba nie... Chciałabym zjeść ciasto i mieć ciastko. Ale tak się przecież w życiu nie da. Trzeba dokonywać wyborów.

środa, 4 czerwca 2014

Czas i sen

Kiedyś miałam mnóstwo czasu na czytanie, surfowanie po internecie, przeglądanie katalogów wnętrzarskich, pisanie e-maili. Co mnie naprawdę wkurzało. Ileż można. Co z tym czasem robić. Są wznioślejsze chwile w życiu. Na które niecierpliwie czekałam. W marzeniach widziałam siebie z mężem i z dziećmi, jak jeździmy na rowerze...leżymy na kocu na łące w ciepły letni dzień... bawimy się na dywanie.
Dziś mam męża i małe Skrzaty, i kompletny brak czasu na czytanie, internet, na swoje zainteresowania.

Kiedyś najważniejszy był sen, przynajmniej 8 godzin w ciągu doby, a z reguły nawet 10. Teraz, wieczorem wymykam się do swojego świata. Czytam, dopóki głowa nie opada, a powieki się nie skleją.  Sen - to marzenie. Może 6-7 godzin na dobę. A jutro: niewyspanie, drażliwość, otępienie. Ale za nic w świecie nie oddam tych kilkudziesięciu minut samotności, gdy nikt ode mnie nic nie chce. To czas mojego relaksu. 
I tak przecież, przynajmniej raz w nocy, mały Skrzat obudzi mnie rykiem i zasygnalizuje swoją potrzebę bliskości. Tak więc może czas iść spać... Eeee, nieee... jeszcze chwilunię...