czwartek, 6 grudnia 2018

niedziela, 16 września 2018

wtorek, 23 stycznia 2018

social room

Ferie spędzamy w domu. Choć czasami wybieram się w góry we wspomnieniach. I nie koniecznie na stok, bo tam zawsze mi zimno. Ale do karczmy, gdzie siedzę i obserwuję ludzi, którzy wchodzą i wychodzą, rozmawiają, żartują. A ja piję gorącą czekoladę. Albo do jadalni w góralskim domu, w którym się zatrzymujemy. Pomieszczenie wita nas ogniem trzaskającym w kominku. Na stole pachnie świeża zupa. Dzieci inicjują znajomości z rówieśnikami, którzy dzielą z nami tę przestrzeń podczas ferii. Błogi czas, gdy można wyciągnąć nogi na sofie, ogrzewając je przy ogniu. Porozmawiać z gospodynią, innymi podróżnymi... wymienić uwagi o życiu.

Lubię ludzi. Nadają życiu barw we wszystkich odcieniach.

Czasami chciałabym żyć w rodzinnej komunie... Wyobrażam sobie wielopokoleniowy dom, w którym są odrębne przestrzenie dla dziadków, dla mojej rodziny i dla rodziny mojej siostry. Każdy ma swoje mieszkanie, które łączą się w przestrzeni wspólnej, jadalno-wypoczynkowej.
Duża kuchnia, w której każdy ma swoją lodówkę, przydzielone szafki na zastawę stołową. Na środku duży stół, przy którym jemy, rozmawiamy, gramy. Na stole świeże kwiaty, a zimą hiacynty. W social roomie obowiązkowo sofa, albo dwie, dla tych którzy chcą li tylko posiedzieć wygodnie i porozmawiać z gospodynią mieszającą zupę w garnkach. Dla dzieci, które akurat przyjdą mamie potowarzyszyć. By tu i teraz. Fotel dla dziadka, który przy lampce ceruje dziury w skarpetach... Ot i mała codzienność... z moich marzeń.