poniedziałek, 14 lipca 2014

Wakacje pod namiotem

Od dzieciństwa jeździliśmy z rodzicami na wakacje do hotelu, pensjonatu, gdzie zapewnione były posiłki, czysta pościel, własna łazienka i WC. Mąż i teściowie wspominają, że oni spędzali wakacje pod namiotem. Gdy poznałam Męża kilkakrotnie, na Jego życzenie, wybraliśmy się pod namiot. Pierwszy raz był koszmarny, myślałam, że nie przeżyję. Byliśmy w górach, z grupą jego znajomych, których wcześniej nie znałam. Rozbiliśmy "obóz" nad rzeką na dzikim polu. Mieliśmy tylko karimaty i śpiwory (ja - wysłużony śpiwór Taty). W nocy zrobiło się 3 stopnie. Od wody ciągnęła wilgoć tak, że tropik zaczął przeciekać i obudziłam się po dwóch godzinach snu z mokrą głową. Nie mogłam zasnąć do rana. Cała dygotałam. Rano nie było się gdzie umyć. W końcu ktoś rzucił hasło i znaleźliśmy nieopodal położony kemping z prysznicami i ciepłą wodą. Dzień minął przyjemnie. A w nocy powtórka, tropik przeciekał, od ziemi zimno. Większą część nocy spędziłam w samochodzie dogrzewając się co jakiś czas. Wróciłam potwornie umęczona i chora. Powiedziałam sobie - nigdy więcej.
Dałam się jeszcze kilka razy namówić na spanie pod namiotem, ale latem. Ciepłe noce, piękny widok na mazurskie jezioro, rekompensował niewygodę. Jednak mimo wszystko spanie pod namiotem to nie moja bajka. Lubię ciepło i wygodę. A najlepiej to bufet ze śniadaniem o poranku :D jak wypoczywać to na całego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz