sobota, 11 lipca 2015

Foch ... na początek wakacji

Zacznę wakacje od focha. Bo wiecie co, wstałam rano, patrze przez okno: chmurym szaro, wiatr smaga korony drzew. Jeszcze trochę niepewna spoglądam na temometr w sypialni... no rzesz do Jasnej Anielki... 14 stopni pokazuje... Idę do kuchni, sprawdzam na drugim (co by miał pokazać lato na Ibizie :D), no 14 stopni, jak bum cyk, cyk. Nie chce być inaczej.

I mam focha, bo jadąc nad Bałtyk, do przyczepy kempingowej, niczego bardziej nie potrzebuję nić pogody. Mieszkamy poniekąd na dworze. Gdy jest ciepło, ręczniki, pieluszki, mokre ubrania, pięknie schną. Posiłki z przyjemnością jadamy na dworze. Dzieci bawią się na campingowym placu zabaw.
Gdy jest zimno, i nie daj deszczowo, plażowanie jest wykluczone. Wycieczki rowerowe i spacery w deszcz też nie należą do największych przyjemności. Nic nie schnie, więc wszystko mamy mokre. Po kilku godzinach można powiedzieć, że się kisimy w przyczepie. Tam jadamy, czytamy, odpoczywamy, gramy, malujemy. Ale ile można...
I cały czas trzeba przyczepę ogrzewać, bo inaczej jest zimno.
Gotowanie na świeżym powietrzu też należy do mniej przyjemnych :(

Kończąc tego posta pełnego utyskiwań, proszę o dobrą pogodę :) Niech się Dzieciątka nabiegają po drobnym, gorącym, nadbałtykim piasku. Niech wymoczą szkitorki w lodowatej morskiej wodzie. Niech aura nam sprzyja, bo rowery czekają na przygodę.
Achoj... niech się dzieje, ale o Słońce, o Słońce proszę :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Plany wakacyjne

Jak zawsze chciałabym dużo... dużo jeździć, dużo zwiedzać i trochę się pobyczyć... żeby dzieci mi dały oczywiście. Plany mamy już z lekka zakrojone.

Ostatnie cztery dni spędziliśmy na działce na Mazurach. Działka jest przy samym jeziorze, więc ochów i achów nie ma końca. Dzieciarnia, by nie wychodziła z wody. Słońce piekło do 35 stopni, woda w jeziorze zupa... klimat wakacyjny :)

W drugiej połowie lipca na dwa tygodnie chcę z dziećmi pojechać przyczepą i z moimi rodzicami :D czyli Szanownymi Dziadkami nad Bałtyk. Już miejsce zaklepane...

A w sierpniu ruszamy z M. i Dzieciarnią i przyczepą na południe Europy. Jak się uda na 3 tygodnie (jak nie to na 2)... już na samą myśl oblewa fala gorąca i dostaję palpitacji. Z przyczepą i z  dziećmi :) tak daleko jeszcze nie byliśmy... Lulek ciągle był za mały i jęczący w podróży. Co by sobie i jemu nie nastręczać stresu w wakacje woleliśmy bliżej się pokręcić. Ale w tym roku Dwulatek powinien już dać radę.

Już dawno miałam takie plany, żeby urlop wychowawczy wykorzystać maksymalnie. Jak jest możliwość to powłóczyć się z dziećmi. Lusia to uwielbia. Tylko Mężowy urlop mógłby się rozciągnąć. I tym optymistycznym akcentem - niech się dzieje :D