Zawsze marzyłam, aby moje dzieci wabił z podwórka zapach świeżo usmażonych kotletów, surówki z marchwi i ziemniaków posypanych koperkiem. I dziś jest taki dzień. Smażąc kotlety spoglądam przez okno i widzę córkę bujającą się na huśtawce zawieszonej na jabłoni. Nasza jabłonka wygląda przepięknie cała obsypana kwieciem. Pranie wywieszam na sznurze przewieszonym między drzewami. Wieczorem pachnie "latem".
Gdy tylko ciepło się robi, podaje obiad w ogrodzie, gdzie wszystko moim maluchom smakuje lepiej.
Próbuję zachować dla dzieci te skrawki beztroskiego dzieciństwa, bo świat w koło pokazuje, że wśród zajęć dodatkowych, masy prac domowych zadawanych w szkole, na swobodną zabawę czasu coraz mniej. Kto ma się o to zatroszczyć, jak nie rodzice.
Dobrego popołudnia Wam życzę.
Ilustracja pochodzi z książki "Jabłonka Eli" C. Kruusval. |
Ps. żeby nie psuć wiosennego klimatu wpisu sprawy bieżące zostawię na kolejny wpis.
Super, że się odezwałaś;-)
OdpowiedzUsuńAle się rozmarzyłam;-0
Marzy mi się taki choćby mini ogródek.
Korzystajcie!!!!
Życzę Ci choćby skrawka własnej ziemi, bo ja bez tego się duszę... choć wiem, że nie każdy lubi w ziemi robić ;)
UsuńJak dobrze widzieć nowy post ! Cały czas zastanawiałam się, co u Was słychać ! Domem z ogrodem wprawdzie nie dysponujemy, ale za to często bywamy na działce u Bąblowych pradziadków, gdzie atmosfera podobnie sielska jak w Twoim wpisie :)Niecierpliwie czekam na kolejne wieści :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń