czwartek, 16 października 2014

Rehabilitacja Lusi

Oj... jak dawno tu nie byłam. U nas dużo się dzieje i nie mam czasu na komputer. Jak wczoraj dopadłam laptopa to zdarzyłam przeczytać, co u kogo słychać :) ale już odpisać nie za bardzo.

Z dobrych wiadomości u nas to, że od dwóch tygodni jeździmy z Lusią na rehabilitację :) Znów się wzięłam za jej zdrowie, bo jakoś ostatnio tak pochłonęły mnie sprawy jej emocji, że resztę spraw trochę odpuściłam. Skierowanie leżało w szpitalu od kwietnia i teraz zadzwoniła pani, że mamy zielone światło :) i dostaliśmy się na oddział do szpitala na zajęcia korekcyjne. Do tego mamy jeszcze w pakiecie naświetlane lampami dla ogólnej poprawy odporności i zajęcia logopedyczne z naszą ulubioną logopedką (hurra!!!) aż trzy razy w tygodniu.
W badaniu ogólnym wyszło, że Lusia jest wiotka (jest szczuplutka) i ma też wiotkość ręki. Niestety nie było już miejsca na terapię ręki na oddziale, ale dzięki dobremu sercu dwóch osób, udało na się w tym tygodniu jednak dostać na dwa zajęcia z terapii zajęciowej, żeby Pan instruktor pokazał nam, co i jak ćwiczyć w domu. Super miło i fajnie, do tego zabawowo, więc Lusi się podobało.
Wciąż czekamy na diagnozę SI, którą robię prywatnie, bo w rejonowej poradni P-P trzeba by długo czekać na badanie.
I tak jeździmy sobie codziennie na kilka godzin do szpitala. Odbieram Lusię z przedszkola po obiedzie i potem na oddział i w końcu przed 16.00 zawijamy do domu. Po pierwszym tygodniu zobaczyłam, że Lusia jest bardzo zmęczona, ale też jakby bardziej rozdrażniona, byle co wytrąca ją z równowagi, a popołudnia z bratem to poligon wojskowy, bo nie mogą się zgodzić.
W tym tygodniu, we wtorek na rehabilitacji ledwo wykonywała ćwiczenia, bez entuazjazmu, jakby nieobecna. A gdy tylko usiadła w foteliku samochodowym to zasnęła. I tak przeniosłam ją do domu i spała jeszcze 2,5 godziny. Wstała na chwilę i znów położyła się spać. Jak to się mówi, była całkowicie "wypruta". Ostatnie dwa dni postanowiłam odpuścić sobie przedszkole i jeździć z Lusią tylko do szpitala. I nareszcie odzyskałam swoje dziecko :) Dobrze się wysypia. Chętnie zjada przygotowane posiłki (w przedszkolu, podobno tylko rozgrzebie i zostawia). Jest wesoła i chętna do ćwiczeń, a nawet w domu sama domaga się ćwiczeń logopedycznych i robi ćwiczenia korekcyjne na dywanie :)
I znów odbieram sygnał intuicji: "nie ma nic gorszego niż przeciążenie".
Ja sama czuję się jak po zdeżeniu z walcem, bo obowiązków doszło, a mąż nie bardzo w nich partycypuje. Rano wstaję, szykuję Lusię do przedszkola, Lulusia ubieram i karmię, robię obiad (z czym się schodzi, bo dla nas ogólny, a dla Lulusia alergiczny), piorę, wieszam  pranie, odkurzam, segreguję zabawki, bo dzieci w kółko wszystko wszędzie przenoszą. W międzyczasie bawię się z Lulusiem. I już jest południe, czas jechać do szpitala. O 16.00 wracamy, dzieci się bawią bądź walczą. Podszykowuję posiłek, jemy drugie danie. Lecę (lecimy) na szybkie zakupy spożywcze, jak czegoś brakuje. Zaraz robi się 19.00. Lekka kolacyjka i dzieci idą się myć. Podczas mycia przychodzi mąż i bierze Lulusia do uśpienia. Ja myję Lusię, czytamy książeczkę, pogadamy, poprzytulamy się i ok. 20.00-21.00 mała śpi. A ja odpadam...mimo, że wieczór jeszcze długi.

6 komentarzy:

  1. Powodzenia w usprawnianiu Lusi ! Trzymam za Was mocno kciuki !
    Buziaki i pozdrowienia dla Was :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Myślę, że jest nieźle. Chętnie ćwiczy. Logopedycznie też dzięki pobytowi na oddziale i częstszym zajęciom weszłyśmy na wyższy poziom wtajemniczenia. No i ta terapie wiotkiej ręki. Póki co mamy dużo zapału :)
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Jeju jeju. Ale masz aktywny dzień. Odpoczywasz kiedyś? ;) Musisz! Pamiętaj :)
    Pozdrawiam i podziwiam, buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W weekend odpoczywał i śpię prawie do woli :) Teraz akurat dzieci są u babci, więc się regeneruję :)
      Buziaki dla Was :)

      Usuń
  3. Faktycznie dużo tych obowiązków na Twojej głowie - a przecież "matka tez człowiek" i musi czasem się zrelaksować, odpocząć i odreagować wszystkie stresy ! Zagoń męża do roboty na tyle, na ile to możliwe - niech Cię trochę odciąży, bo się wykończysz przy takim tempie szaleńczym !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj próbowałam odespać słabszą noc (bo dzieci coś znów się w nocy budzą ostatnio) i przespałam się 20 minut. Mąż policzył. Sam się zdenerwował :) Mówi, że próbował je jakoś zatrzymać na zabawie, ale jak nie jedno to drugie chciało do mamy i ich płacz pod drzwiami postawił mnie na nogi :)
      Mąż mówi, że tak je sobie wychowałam :/ z czym nie do końca się zgodzę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń