poniedziałek, 17 listopada 2014

Miłość

Kocham moje dzieci bezgranicznie i z wzajemnością. Jestem szczęściarą. Mam czas i możliwość, żeby być z nimi na co dzień. I ogromnie się z tego cieszę. Gdy Luluś jest zmęczony mogę go przytulić, wziąć na ręce, ukołysać. Gdy Lusia się zdenerwuje, jest rozdrażniona lub smutna może przyjść i usiąść na moich kolanach. Z resztą ją też noszę, jeśli potrzebuje.

Dziś Luluś się przewrócił o kapcie i wołał "Mamusiu, mamusiu, gdzie jesteś". I za chwilę kołysałam go na ręku, a On się spokojnie i ufnie wtulił w moje ramiona. Przestał płakać w sekundę. Bezcenna chwila. Myślę, że gdy Mały podrośnie będę wracała do tych chwil.

Wieczorem, gdy mąż go usypiał (robi to codziennie) Luluś zaczął popłakiwać, że chce do "Mamusi"... i w końcu po kilkudziesięciu minutach (gdy umyłam i położyłam córkę) weszłam do niego do pokoju. Wyciągnął rączki do góry i mówi "Mamusia przyszła". Wzięłam go na ręce, przytuliłam i usnął w dwie minuty...

Mam takie wrażenie, że nie ma takich słów, którymi mogłabym opisać miłość do dzieci...

5 komentarzy:

  1. Masz rację, chwile spędzone z dziećmi - choć czasem męczące i dające mocno po psychice - są jedyne w swoim rodzaju i bezcenne :) A z kim dziecko ma nawiązać tak bliską, niepowtarzalną więź, jeśli nie z mamą właśnie :) Życzę Wam, żeby tej bezgranicznej miłości między Wami było jak najwięcej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze jest tak kolorowo, ale aktualnie przeżywam ekscytacje z tym związaną... :)

      Usuń