sobota, 3 października 2015

Słowa rzucane na wiatr...

"Już był w ogródku, już witał się z gąską"... u mnie, jak z tym lisem u Mickiewicza....

Już miałam pisać. Ileż to nie miałam do przelania. Palce świerzbiły, głowa bolała. czy klawiatura podoła? Czy blogosfera wciągnie ten strumień świadomości? A tu taka dziura... czasowa.
Ot Życie... Zaraz po moim blogowym zrywie, mój dwuletni alergik dostał zapalenia płuc - choć do końca wraz z pediatrą wydawało nam się, że obturacje, duszność to wynik alergii na coś... kie licho... nie wiadomo na co, ale alergii. Dopiero badanie RTG w szpitalu postawiło nas do pionu. I domyślacie się, jak spędziłam ostatnie 10 dni. Najważniejsze, że  z Drugim już jest lepiej i nasze życie też już jest na właściwym torze. Co prawda Pierwsza dziś miała stan podgorączkowy i prawie cały dzień przespała, ale jestem dobrej myśli. Jutro niedziela, chwila na oddech.
Jakoś tak mam, że gdy dzieci zaczynają chorować, to zatrzymuje mi się cały świat. Plany trzeba przekładać. Priorytety przewartościować. Spiąć się w sobie i dać z siebie tyle, ile wymaga sytuacja.

Nerw mnie trąca, bo na ten weekend zaplanowałam wielkie wydarzenia kulturalne. Obstawiłam sobotę i niedzielę. Wypstrykałam się na bilety wstępu, a taka niespodzianka. Zmarnowałam ciułany grosz i nici z wojaży :/

Już wczoraj w nocy układałam w głowie tego posta. Treści spływały na mnie, jak myśl natrętna. O dziwo jeszcze treści tych jakże błyskotliwych nie udało mi się w tym poście zawrzeć ;)
Stoję w rozkroku. W jakimś impasie. Mam zaległości z wakacji. Ba, jeszcze z początku roku. Jest kilka kwestii, które są rozwojowe, i muszę znaleźć tu dla nich przestrzeń. I z tego chaosu nie wiem o czym pisać. Od czego zacząć. Są też sprawy, które nie nadają się do publikacji w blogowym pamiętniczku. Pytam siebie, co z nimi zrobić.

Spróbuję się spiąć i w najbliższych dniach nakreślić kilka tematów, które mnie w ostatnim czasie zajmują. A jak się z tym uporam, wrócę do tematu wakacji...

Zaciśnięte kciuki mile widziane ;)

3 komentarze:

  1. Kciuki zaciśnięte :)
    Za zdrówko dzieciaków przede wszystkim, za natchnienie do pisania i ogólnie za powodzenie planów.
    Czasem tak jest, że nici z planów, trudno. Niełatwe życie matki ;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zaciskam ! - i robię to trochę z własnej niezaspokojonej ciekawości, bo intrygujesz tymi tajemniczymi wpisami strasznie ;) Wciąż zachodzę w głowę, co też takiego się tu u Ciebie pojawi w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszę, jakbym miała urodzić pięcioraczki... lub polecieć na Marsa w poszukiwaniu życia, ale nic z tych rzeczy...

    OdpowiedzUsuń