czwartek, 20 listopada 2014

Chorowanie Lusi

Dzieci znowu chorują. Już od dłuższego czasu. Z katarami nieprzerwanie walczymy od września. Teraz Lusi doszedł kaszel. Nie jest męczący, ale cały czas jest. Głównie o poranku i wieczorem. Ponieważ Lusia ma często zapchane zatoki, i taką ropną wydzielinę, dość często chodzimy do laryngologa. I w tym tygodniu tez poszłyśmy na kontrolę. Niby nie jest źle. Ale przez ponad tydzień nie chodziła do przedszkola, bo miała "gluta". Wcześniej tydzień była na wyjeździe z "glutem". Teraz sytuację opanowałam za pomocą sterydów wziewnych (to już u nas ostateczność i ostatni raz stosowałyśmy ponad 2 lata temu) i innych wynalazków, nie wspominając leków antyhistaminowych. Teraz Lusia wygląda na oko całlkiem OK "tylko pokasłuje" ale zdrowa to na pewno nie jest... Jutro odstawiam sterydy i zobaczymy jaka będzie sobota...

Właśnie trzy tygodnie temu, po kilkudniowej przerwie, poszła do przedszkola ładna, zadbana zadowolona dziewczynka. Odbieram ją zmęczoną, pokasłującą, i z glutem wiszącym (mimo, że naprawdę umie wydmuchiwać nos i robi to często nawet w przedszkolu). Coś jest w tym środowisku, że ona tak ciągle choruje. A jest tam tylko 4 godziny (ze względu właśnie na niską odporność)

Teraz dostała szczepionkę podnoszącą odporność. Za kilka dni ją kończymy. Ale nie chce mi się wierzyć, że to pomoże. Dostała też równolegle leki homeopatyczne, co mam nadzieję trochę ją uodporni. Z doświadczenia wiem, że dobrze na nią działają (dobrze też działają na Lulusia). Nie chce mi się myśleć, co nas czeka w grudniu. Nie przeszkadza mi, że siedzimy sobie razem w domu. Ale w przedszkolu ma koleżanki, co jest dla niej bardzo ważne. Nie chcę, żeby była pozbawiona kontaktu z rówieśnikami. A z drugiej strony chorego dziecka nie będę prowadzała do przedszkola. Sama mówi, że się wstydzi jak ciągle smarka i kaszle.
I tak nie wiem co robić, a moje myśli gonią swój ogon :(

2 komentarze:

  1. No i masz babo placek...Tak to już jest, kiedy jesień złota polska zmienia się w tę dżdżystą, mglistą i deszczową :/ Sterydy - to naprawdę poważnie brzmi, ale skoro tylko one pomagają, to innego wyjścia nie ma...A od koleżanek ze starszymi dziećmi wiem, że przedszkole to prawdziwa wylęgarnia wszelkich infekcji i dzieci zarażają się od siebie masowo na zasadzie efektu domina...Dużo zdrówka dla Lusi, Lulusia i ich dzielnej Mamy oczywiście :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Sterydy wziewne nie całościowe, więc to nie takie straszne, działają miejscowo.
    Ja się jakoś odpukać trzymam :) Dziękuję i Wam również zdrowia, bo chyba jesteście w tym samym miejscu złotej polskiej jesieni :)

    OdpowiedzUsuń