poniedziałek, 24 listopada 2014

Diagnoza jesienna

Lusia miała w przedszkolu "diagnozę jesienną", jakiś sprawdzian umiejętności w pięciu obszarach i we wszystkich uzyskała prawie maksymalną liczbę punktów. Jest w pierwszej czwórce dzieci z najlepszymi wynikami (jakoś tak powiedziała Pani)
Hurraaaa :))))))
Pani nie omieszkała mi zakomunikować, że to zadziwiająco fantastyczny wynik w zestawieniu z tym, że ona więcej siedzi w domu niż chodzi do przedszkola. "Widać, że pani z nią pracuje" :))))
Nie cieszę się, że widać pracę, tylko, że są efekty. A nasza praca to nauka zabawowa, więc obie ją lubimy.
No i niespodzianka, bo Lusia się nigdy nie zgłasza i właściwie do tej pory Pani nie wiedziała, jaką ona ma wiedzę i umiejętności.

Nie afiszowałam się z tym, ale jestem bardzo dumna :)

***

A dziś był basen i z zaawansowanej grupy Lusi się trochę dzieci wykruszyło, część przeszła do grupy niezaawansowanej, a część się rozchorowała. Dziś z czternaściorga wyjściowych było 6 osób. I Lusia naprawdę super sobie radziła. Pani ustawiła ją jako pierwszą na torze i o dziwo tak się spięła, że pływała modelowo. I skakała do wody też :) TO lubi najbardziej.
Niestety nie je obiadów przed basenem w przedszkolu i jedzie głodna. Zawsze jest ryba + ryż/ewent. ziemniaki. Ryb nie jada. Potem nie ma siły pływać i się cały czas trzęsie. Z minuty na minutę jest coraz słabsza i bardziej fioletowa. Dla mnie - MATKI to mało krzepiący widok i lepiej tego widowiska nie oglądać...
Mąż naciska, żeby na basen chodziła bo to jest dla niej frajda i rozwój motoryki. Ale laryngolog specjalnie zadowolona nie jest, bo niestety zawsze idzie w zatoki :( Mam nadzieję, że teraz przez te sterydy jest trochę chroniona.

4 komentarze:

  1. Nie dziwię się,że mama dumna z córci :) Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Są powody do chwalenia się, więc sobie nie żałuj :) Gratuluję Ci takiej mądrej, zdolnej córeczki - a jej troskliwej, dbającej i kochającej mamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Takie posty nie przychodzą mi łatwo. Jest to rodzaj wewnętrznego treningu. Tak bardzo czasami potrzebnego. Nigdy nie lubiłam się chwalić, właściwie nie umiałam tego robić, bo moi rodzice wobec mnie tego nie robili. Jak było źle to zwracali uwagę, ale gdy było dobrze to pozostawiali bez komentarza. Dlatego chwalenie się jest dla mnie takie jakieś nienaturalne. Ale powoli uczę się pochwał przy swoich dzieciach :) Lekcja dla mnie.

      Usuń