sobota, 20 września 2014

Luluś recytuje

Codziennie przy posiłkach oglądamy z Lulusiem książeczki, co by nam się za bardzo nie nudziło :) I czytamy, szczególnie mojego ulubionego Brzechwę. Ostatnio ze stolika nie schodzą: "Koziołeczek" i "Żuraw i czapla". Jak tylko siadamy do porannej kaszki to Luluś wyciąga rączkę po książkę i mówi "I czapla" :))) co oznacza, że wybiera właśnie tę. Jako, że ja znam je na pamięć, to recytuję, a on przegląda obrazki opowiadając, co widzi, np. czapkę ma (chodzi o żurawia), rybki są, myszka ma domek, kuraczki pływają (właściwie to kaczuszki, ale często mylą się z kurczaczkami, na które mówi kuraczki).

Dziś na kolację przyszła babcia (moja mama) i mówię do Lulusia: "choć powiemy babci Koziołeczka".
I tak oto recytowaliśmy:
Ja: Posłał
Luluś: Kozioł
Ja: Koziołeczka. Po
Luluś: bułeczki do masteczka.
Ja: Koziołeczek ruszył
Luluś: dlogę
Ja: wtem się natknął
Luluś: na tonogę
Ja: Zadrżał
Luluś: twogi
Ja: No i
Luluś: nogi
Ja: A tam
Luluś: cekał ojciec slogi i ukalał Koziołecka
Ja: Taki
Luluś: tusz
Ja: Taki
Luluś: tusz
Ja: Ledwo
Luluś: wysedl wlucił jus...
itd.

Babcia śmiła się do łez. Luluś się śmiał. Lusia się śmiała, a ja stałam dumna cała :)

Wierszyki to dla nas nie pierwszyzna. Lusia też zaczęła szybko mówić. I nie zapomnę, jak mając 1,5 roku u lekarza sama bez pomocy wyrecytowała: "Poszla żaba do doktora". Ale ona umiała prócz tego jeszcze "Kłamczuchę", "Pawła i Gawła", "Lenia", "Skarżypytę" i kilka innych. Pamięć fenomenalna do dziś.

Przypomniało mi się jeszcze, że byliśmy z Lulusiem w tym tygodniu w szpitalu na badaniach. Pani robi wywiad o chorobach, czy ma przewlekłe. Ja mówię, że chyba alergia, a Luluś za mną poważnie: "Alelgię mam". Lekarka  parsknęła śmiechem: "No koniec świata. Bez mamy pacjent może przyjść. Ile on ma?". Po czym poszliśmy do zabiegowego. Tam panie kłują rączkę, nie mogą wejść, bo żył nie widać. Krew kapie do próbówek po kropelce. Zgubiły żyłkę, coś grzebią pod skórą - szukają. Luluś usztywnia rączkę, mówi: "Eee". Pani coś tam uspakaja, że kończymy. A on do niej: "Bolało, wiesz". No i na koniec poprawił zabiegowym pielęgniarkom humor. Jeszcze kilkakrotnie zaśmiewając się powtarzały jedna do drugiej: "bolało, wiesz". Taki to mój Luluś dzielny chłopak jest. Ja to był już dawno na zawał zeszła ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz