wtorek, 16 września 2014

Milczące przyzwolenie na przemoc

Byłam dziś w sklepie świadkiem takiej oto sytuacji. Od kasy odchodzi mama z chłopcem ok 2,5 letnim. Pani upycha zakupy w siatkach. Z parkingu słychać dźwięk hamującego motoru. Chłopiec słysząc odgłos, wchodzi na worki z ziemią poukładane pod oknami sklepu. Mama przez zęby cedzi: "Złaź. Słyszysz. Złaź". Dziecko się dalej wspina, musi zobaczyć, kto robi hałas. Przy tym potrąca kwiatka. Matka energicznie szarpie syna za rękę, ściskając go chyba (zbyt)mocno za przedramię, bo chłopiec w jednej chwili spada z worków i zaczyna płakać. Trzyma się za rękę. Patrzy na matkę. Pani odstawia torby i troskliwym tonem pyta synka: "Bartuś, czemu płaczesz?" Syn patrzy to na matkę, to na rękę i znów na matkę i trzęsącymi ustkami mówi: "Boli". Matka odpowiada: "Kochanie, jakbyś nie wchodził, to byś nie spadł. Daj wytrę Ci nosa". Wyciera nosa, bierze chlipiące dziecko za rękę, uśmiecha się do nas porozumiewawczo, jakby mówiąc: "Ach te dzieci..." i wychodzą.

Chciało mi się krzyczeć, TY manipulantko WIDZIAŁAM. WSZYSTKO WIDZIAŁAM!

Zawsze, gdy jestem świadkiem takich scen czuję się totalnie bezradna. Jak łatwo ukryć przemoc psychiczną. Szczególnie, gdy dziecko jeszcze nie mówi. Ale gdy jest zastraszone, to nawet jak mówi, to nic nie powie.
Kiedyś, gdy w miejscach publicznych przy mnie szarpano dzieci, zwracałam rodzicom uwagę, że to je boli, że tak nie można.
Od jakiegoś czasu już tego nie robię, bo efekt jest zupełnie odwrotny. Matka idzie z dzieckiem między półki i jeszcze daje burę, że wstyd jej przynosi, bo ludzie się interesują, że (dziecko) jeszcze dostanie, gdy wrócą do domu. Strach myśleć, jak się "rozparwi" w domu i co dziecko dostanie, bo raczej nie worek cukierków :/
Takich sytuacji widzę mnóstwo. I boli mnie strasznie, że NIC nie mogę na to poradzić. Że dziecko stoi samotne i bezradne wobec przemocy ze strony rodziców. Mówi się, że to nie prawda, i każdy się oburza na to stwierdzenie, ale faktycznie: dziecko jest "własnością" rodziców.

Usiłuję odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w takiej sytuacji można jakoś Dziecku pomóc... i nie znajduję odpowiedzi.

2 komentarze:

  1. Faktycznie bardzo przykra sytuacja :/ Osobiście nie byłam nigdy świadkiem takiej jawnej agresji czy przemocy wobec dziecka, więc nie wiem, jakbym się zachowała. Ale masz rację, że zwrócenie uwagi takiej osobie może przynieść skutek wręcz odwrotny do zamierzonego - oczywiście nie przy ludziach, ale już w domowym zaciszu...Poza tym większość ludzi ma w sobie jednak pewien opór przed wytykaniem innym osobom ich błędów rodzicielskich, więc pewnie tylko nieliczni zdecydowaliby się na interwencję. Sytuacja wydaje się niestety dość patowa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam jakiś radar, coś jak szósty zmysł i bardzo często na moich oczach rodzice popychają czy karcą dzieci w sposób, w którym emocje biorą górę. Chciałabym umieć się wyłączyć, ale radar działa sprawnie...
    Dzięki, że tu zajrzałaś :) do tej mojej pustelni.

    OdpowiedzUsuń