piątek, 26 września 2014

Lusia i jej nieśmiałość :(

Mam od pewnego czasu kłopot. Moja Lusia (lat 4) w obcych miejscach, szczególnie w obliczu nieznanej grupy osób, jest baaardzo nieśmiała. Rzekłabym, że chorobliwie. W takiej sytuacji nie trzyma kontaktu wzrokowego z dorosłymi i dziećmi. Patrzy się w ziemię i nawet jak odpowiada na pytania to w taki sposób, że rozmówca nie słyszy, co mówi :(

I teraz kilka sytuacji dnia codziennego.
W ubiegłym tygodniu byliśmy na basenie pierwszy raz z przedszkolem (od tego roku nasze przedszkolaki mają basen). Lusia oswojona z wodą jest od 4 miesiąca życia. Lubi basen, lubi pływać, skacze na bombę, zjeżdża na zjeżdżalni, nurkuje. Można powiedzieć - woda to jej żywioł. W związku z poleceniem pań przedszkolanek w domu mamy przećwiczone rozbieranie się w 3 minuty i przebieranie w kostium. Jest samodzielna i zawsze się sama ubiera/rozbiera, więc to dla nas nie kłopot.
Córka ten konkretny basen zna, chodzi tam z nami od ponad trzech lat, najpierw raz w tygodniu, teraz kilka razy w miesiącu. Zna ratowników i trenerów. Zna i lubi też swoją grupę przedszkolną. I tego dnia na basen idę też ja - jako opiekunka.
W szatni moja Lunia podczas rozbierania się patrzy na wszystkie dzieci, rozgląda się (jakby pierwszy raz tu była). Ubrana w kostium jest jako jedna z ostatnich. Dalej dzieci idą pod prysznice. I zaczyna się lekcja. Instruktorzy uczą dzieci, jak odliczać na zbiórce, pokazują części basenu, mówią co dziś będą robić. Proszą, żeby ustawić się w kolejce po rękawki. Lusia idzie dziersko, staje jako piąta w kolejce. Rękawki dostaje jako ostatnia!!! z ponad dwudziestki dzieci. Wystawiła rękę i patrzy w ziemię i czeka, aż jej pani instruktor włoży. Inne dzieci powchodziły przed nią. Zagadywały do istruktorek, lub chociaż wołały "teraz ja". A Lusia stała jak słup soli z wyciągniętą rączką do końca. Wyglądało to jakby Pani ją pomijała.
Następnie dzieci mają wejść do wody przy drabince. Lusia stała blisko wody, jako jedna z trzech osób najbliżej barierki. Instruktorki powiedziały, żeby zrobić kolejkę "gęsiego". Dzieci się ścisnęły w kolejkę. Lusia została z boku, popatrzyła na dzieci i poszła na koniec kolejki :( Za nią były jeszcze 4 płaczące osoby, które nie chciały w ogóle wejść do wody. Zanim weszła do wody minęło 10 minut, bo różnie dzieci reagowały, jedne szybko wchodziły, a inne po kilka razy. Połowa grupy (ta pierwsza) już zrobiła kilka ćwiczeń rozgrzewających zanim Lusia się doczekała wejścia do basenu. Była ostatnia, bo ta czwórka nie weszła w ogóle. Kilka razy machnęli nogami i zaczął się czas zabawy. Z zajęć niewiele skorzystała.
W tym tygodniu dużo z Lusią rozmawiałam o tym, że trzeba patrzeć w oczy, bo pani nie zauważy, że ona czeka i nie trzeba uciekać na koniec kolejki, tylko stawać w swoim miejscu.
Nadszedł kolejny dzień basenowy. W przebieralni uubieranie kostiumu poszło nam nieźle. Dawałam komendy: zdjemujemy to, wkładamy to, szykujemy ręcznik. Sporo dzieci skorzystało, bo ubierały się na te moje komendy :))) i sprawnie to wszystkim poszło. I na basenie znów zbiórka, odliczanie, idą po rękawki. I Lusia znów stoi z wyciągniętą rączką, patrzy w ziemię, dzieci ją mijają. Rękawki otrzymała jako ostatnia :((( Płakać mi się zachciało, gula w gardle sstanęła. No co jest? Przecież rozmawiałyśmy, rozumiała, ćwiczyłyśmy podchodzenie bliżej i tu w sytuacji stresowej znów ją zmroziło :(((
Później była kwalifikacja do grup. Dzieci pływały i wykonywały ćwiczenia w wodzie. Lusia jako jedna z dwóch najlepiej pływających osób z grupie, została wyłoniona przez instruktorkę od razu jako "zaawansowana". Jest to zgodne ze stanem faktycznym, bo pływa bez tych makaronów i innych pomocy, powoli rezygnując z rękawków.
Ale cóż z tego, jak ona głownie stoi na brzegu, bo się przebić nie może. Zawsze ostatnia. Z głową spuszczoną i wzrokiem wbitym w podłogę.
W tym tygodniu zaliczyliśmy również zajęcia z języka angielskiego, na których był mąż, który ma znaczniej mniej cierpliwości niż ja i nie wzmacnia tak słowem. I był załamany. Z jego relacji: "nie patrzy na panią. Pani nie słyszy, co ona odpowiada. Zamiast wykonywać polecenia patrzy cielęcym wzrokiem na inne dzieci" :(((
Potem w domu lekcje przerabiam z córką w zabawie. Pytam o słówka, jakąś wyliczankę powiem, żeby przetrawiła to, co pod wpływem stresu może nie do końca jej zapadło w pamięć. Ale szczerze powiem, że pomysłów mi brakuje, jak ją odblokować i gdzie właściwie jest problem.
Byłam już u kilku specjalistów, psychologów, w poradni PP, ale ona w kontakcie jeden na jeden jest super i nic nie widzą niepokojącego. Komunikatywna, rozmowna, rzeczowa, wykonująca polecenia, wychodząca z inicjatywą. I przez to uznane jest, że wszystko gra...
Teraz robimy prywatnie diagnozę SI i rozwoju psychoruchowego, bo Lusia jest nadwrażliwa na hałas, a sama dużo hałasu w domu generuje. Jest też wrażliwa na zaburzenia rytmu dnia i często wraca z przedszkola przebodźcowana i musi odpocząć i się wyładować. Nie panuje wtedy nad emocjami i często płacze już przekraczając próg domu. Panie przedszkolanki chyba by mi nie uwierzyły.
Sama już nie wiem, jakie zajęcia mogłyby jej pomóc w przełamaniu tej nieśmiałości w grupie. Może ktoś podpowie, gdzie pójść i o co prosić....

***

Poza tym Lusia jest dziewczynką rozgadaną i pogodną. Lubi ruch, zabawy na świeżym powietrzu. Szybko dogaduje się z dziećmi w kontakcie 1na1. Nie zabiera zabawek, nie obraża się. I od tego roku szkolnego uwielbia chodzić do swojego przedszkola.

6 komentarzy:

  1. Kompletnie nie wiem, co poradzić, skoro nawet specjaliści nie umieli nic podpowiedzieć...Może trzeba po prostu dać Lusi czas, żeby odblokowała się również w większym gronie - jak najwięcej przebywać z nią wśród ludzi, żeby mogła się z takimi sytuacjami oswoić...i po prostu czekać, bo pewnie z wiekiem to minie...A może diagnoza SI też Wam coś wyjaśni i w jakiś sposób ukierunkuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona od małego przebywa wśród ludzi. Ja mam sporo koleżanek mam i na tle dzieci w grupach 3-4 dzieciaków wypadała zawsze na taką bardzo otwartą. Na początku nawet mieszkaliśmy w takim wielopokoleniowym domu. Może wyrośnie, ale jakoś w środku boję się, że z wiekiem to nie minie i będzie jej utrudniało życie.
      Wczoraj byli u nas goście - 12 osób i była taka jak zawsze przy nas, kontaktowa i roześmiana. Przynosiła swoje zabawki i wciągała dorosłych do zabawy. Opowiadała anegdotki z przedszkola. A na gruncie obcym, gdzie nikogo nie zna i czuje się niepewnie to jest to spuszczenie głowy.
      No mam nadzieję, że diagnoza SI coś wniesie, bo nie wiem gdzie jeszcze szukać pomocy.
      Dzięki Bajko za miłe słowo :)

      Usuń
  2. A często macie gości? Jak zachowuje się w większej grupie rodzinnej? Może jednak jest coś, co dzieje się w przedszkolu o czym nie wiesz? Może boi się konfrontacji z otoczeniem, może ktoś się z niej śmieje? A może po prostu ma taki charakter i jej przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wyżej napisałam :) że wśród rodziny jest otwarta i naturalna. Jak są dzieci to zostawia dorosłych i lubi iść z nimi do swojego pokoju, a u kogoś nie ma oporu iść do pokoju kogoś - pooglądać zabawki ;) Niestety przedszkole zaczęło się od traumy (o tym pisałam na początku bloga chyba) i cały pierwszy rok był przechorowany i przepłakany. Nasze przedszkole to taki zimny chów. Trochę po wojskowemu i dzieci są takie lekko wystraszone, ale zdążyły się już przyzwyczaić do PANI metod. Widać, że Lusia teraz lubi swoje przedszkole i dzieci. Raczej opowiada o nich w samych superlatywach, stąd jestem spokojna, że nie ma otwartych konfliktów. Chyba, że coś się dzieje "pod skórą", ale czy się tego dowiem...
      Może masz rację, że ma taki charakter... oby nie, bo będę musiała z nią scenkami ćwiczyć takie społeczne sytuacje, żeby mi w tym świecie nie zginęła :)
      Mamą być :) w kółko coś zaprząta głowę.

      Usuń
  3. " Wczoraj byli u nas goście - 12 osób i była taka jak zawsze przy nas, kontaktowa i roześmiana. Przynosiła swoje zabawki i wciągała dorosłych do zabawy. Opowiadała anegdotki z przedszkola. A na gruncie obcym, gdzie nikogo nie zna i czuje się niepewnie to jest to spuszczenie głowy. "
    Tu masz odpowiedź na wszystko :-) Niejeden dorosły najlepiej czuje się w znany otoczeniu, towarzystwie. Ona ma dopiero 4 latka, dopiero zaczyna wchodzić w sytuacje społeczne :-) Dalej wspieraj ją dobry słowem i poproś o większą uwagę dla niej instruktora na basenie czy nauczyciela na angielskim, niech ją aktywizują drobnymi rzeczami do działania. Nie porównuj do innych, nie mów jak ma się w danej sytuacji zachować, bo może to dla niej być dodatkowym stresem. I nie zapominaj, że nieśmiałość ma także duuużo plusów, Mamo ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci serdecznie za to ostatnie zdanie :) zupełnie o tym zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń