środa, 20 sierpnia 2014

Daj mu!

Mój mały Bączek wyraźnie wkroczył w nową fazę na drodze swojego rozwoju. Po pierwsze zaczął ładnie składać zdania, poddając wszystkie rzeczowniki odpowiedniej deklinacji. Bez zmrużenia oka mówi: "samochód wujka", "padło (spadło) tatusiowi", "piniesie (przyniesie) mamusi". Cieszę się ogromnie, bo ułatwia to naszą komunikację. Nie ma wrzasków. Jeśli coś chce, to powie.

Po drugie, chłopak naprawdę wie czego chce. Oczywiście, jak widzi upragniony przedmiot, to bezceremonialnie sobie go bierze, nawet jeśli ów przedmiot znajduje się w cudzych rękach. Do tego doszła nowa fraza: "Daj mu!" Jeśli ktoś coś posiada, Bączek przybiega i mówi: "Daj mu", co oznacza daj mi. Nie opanował jeszcze zaimka 'ja' ('mi', 'moje'). Jeśli, chce powiedzieć, że coś należy do niego, to wstawia zamiast "moje" swoje imię. Coraz częściej, widząc, że to działa, używa imperatywów. Ulubiony to "pinieś" (przynieś). Na przykład, gdy picie się skończyło mówi do starszej znacznie siostry: "Nie ma erbatki. Pinieś". Słodkie, ale i troche straszne, bo Mała leci i przynosi.

Po trzecie, kocha Mamusie ponad wszystko. Do tej pory usypiał z tatusiem i mył się też często z Mężem. A teraz krzyczy i płacze spazmatycznie: "Kce mamusi", "Mamusia z xxxx będzie pała (spała)", "Mamusia da obadek (obiadek). Przyznam, że dla Matki to miód na serce, jak się dziecko tak garnie, jak wystraszone chowa się w jej spódnicy, jak zmęczone w jej ramionach szuka odpoczynku. Ale z drugiej strony Tatusiowi wtedy trochę jakby przykro. Patrząc na to obiektywnie, małe dziecko przywiązuje się najbardziej do tej osoby, z którą najwięcej przebywa. W naszej sytuacji, gdy ja jestem na wychowawczym, sprawa jest oczywista.
Dodam tylko, że Lunia nie miała tak ostro zarysowanej fazy "Mamusiowej". Ale może dobrze tego nie pamiętam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz