W ciągu zaledwie kilku dni Moje Dzieci przeszły na czas zimowy. Dosłownie. Jeszcze w niedzielę bardzo byłam zdziwiona, gdy już po 20.00 Lunia dawała oznaki przemęczenia, a Luluś tulił się do misiów. Pomyślałam, że winna temu deszczowa pogoda. Ale to jednak nie to.
Dni są coraz krótsze, a wieczory coraz "ciemniejsze". Z zegarową dokładnością, od niemalże tygodnia Moje Maluchy już o 21.00 śpią.
Dni są coraz krótsze, a wieczory coraz "ciemniejsze". Z zegarową dokładnością, od niemalże tygodnia Moje Maluchy już o 21.00 śpią.
W związku z tym musimy się trochę przeorganizować. Na wakacjach biegały do 22.00. Po urlopie wieczorami wyskakiwaliśmy jeszcze na rowery czy na spacer. Ale dobre się skończyło. Teraz już po 19.00 musimy być w domu na kolację, potem mycie i po 20.00 dzieci w łóżeczkach :) Ot wyznaczony mamy nowy rytm.
Chyba nawet dobrze wyszło, bo od poniedziałku Lunia idzie do przedszkola i musi wstawać o 7.00 (zawsze ją ciężko zwlec z łóżka o tej godzinie, bo lubi pospać - jak mama :)). W wakacje spała jak suseł do 10.00. Jak widać wszystko się samo układa.
I się tylko zastanawiam, jak to natura wymyśliła :)
Chyba nawet dobrze wyszło, bo od poniedziałku Lunia idzie do przedszkola i musi wstawać o 7.00 (zawsze ją ciężko zwlec z łóżka o tej godzinie, bo lubi pospać - jak mama :)). W wakacje spała jak suseł do 10.00. Jak widać wszystko się samo układa.
I się tylko zastanawiam, jak to natura wymyśliła :)
TAki szybki sen to tylko dla zdrowia :) Buziaczki!
OdpowiedzUsuńNo i wieczory dla rodziców ;)
OdpowiedzUsuń